A-Case – prawie idealna walizka do modeli

Grając w gry bitewne lub skirmishowe gracze zawsze mają ten sam problem – w czym transportować swoje figurki? Dzisiejszy tekst będzie o ciekawej torbie „magnetycznej”.

Polska firma A-Case wychodzi naprzeciw oczekiwaniom graczy i oferuje produkt, który w ich przekonaniu jest wyjątkowy – magnetyczną torbę do transportowania figurek. A jak jest naprawdę?

1. Budowa

Cały patent tego produktu polega na tym, że do naszych figurek, a dokładniej podstawek, musimy przykleić magnesy neodymowe, które potem będą trzymać miniaturki w miejscu. Takie rozwiązanie jest dość uniwersalne, ponieważ jedna walizka może służyć dziesiątkom rożnych modeli, w różnych kształtach i rozmiarach. A-case przychodzi do klientów w kawałkach, kilka metalowych płytek wraz z materiałową torbą. Mój egzemplarz był już w całości, dlatego też nic konkretnego o składaniu nie mogę powiedzieć – na filmie producenta wygląda to mało skomplikowanie. Nasza walizka posiada ramę, stworzoną z jakiegoś stopu metalu, która składa się na główny trzon. Ponadto jest tam miejsce na wkładane płytki, na których będziemy umieszczać nasze modele. Warto w tym momencie zaznaczyć, że każda z nich posiada zabezpieczenie od samowolnego ruchu tacki – pin na gumce. Sama torba natomiast jest zrobiona ze standardowego, wodoodpornego sztucznego materiału, z jedną kieszenią umieszczoną na tyle. Wykonanie jest solidne i przy tym aspekcie naprawdę nie można się do niczego przyczepić.

2. Przygotowanie modeli

Przygotowanie podstawek moich figurek zajęło mi mniej niż pół godziny, jedyne czego potrzebowałem to zapas 50-100 magnesów neodymowych o wielkości 2x4mm oraz 2x2mm, za które zapłaciłem mniej niż 50 złotych, kropelki i tyle. W tym momencie muszę dać Wam podpowiedź – kropelka, czyli cyjanoakryl paruje w taki sposób, że tworzy w pobliżu matowy, ciężki do usunięcia osad – dlatego też po przymocowaniu magnesów do podstawek dobrze jest zostawić je na kartce papieru przez kilka godzin, nim przyczepimy je do naszej metalowej tacki. Po takim krótkim wstępie możemy przejść do użytkowania.

3. Użytkowanie

Model, który testowałem przez kilka tygodni nosi dumną nazwę „victory” – jest to stosunkowo mała torba. Wyciąganie i wkładanie modeli zajmuje dosłownie chwilę i jest znacznie mniej irytujące od opakowań gąbkowych – nic się nie wbija w gąbkę, nie trzeba się zastanawiać, gdzie jaki model pasuje. Ustawiamy figurki i możemy ruszać w drogę, to takie proste! Nasze miniaturki możemy przemieszczać do góry nogami, tak jak na zdjęciu z naszego instagrama. Takie rozwiązanie pozwala zmieścić jeszcze więcej figurek do torby! Niestety – „lewitujące” modele są bardziej podatne na odczepianie się – dlatego zalecam używanie mocniejszych magnesów. Na koniec warto wspomnieć, że wyciągane metalowe tacki przydają się na wszelakich turniejach. Wystarczy, że postawimy modele na płytce i możemy ruszać dalej, nie martwiąc się, że figurki nam się przewrócą.

4. Ochrona modeli

Początkowo dość sceptycznie podchodziłem do tego wynalazku. Jako fan opakowań gąbkowych, które zapewniają najwyższą ochronę pomalowanym modelom, bałem się, że po pierwszym upadku torby A-Case figurki w środku odczepią się od swoich podstawek lub połamią. Pamiętam jak dziś, gdy któregoś dnia podczas gwałtownego hamowania samochodem, torba spadła z przedniego siedzenia i uderzyła w podłogę z solidnym impetem. Jak duże było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że wszystkie modele były na swoim miejscu. Przez kolejne 2 tygodnie przeszedłem oraz przebiegłem z torbą na ramieniu kilkadziesiąt kilometrów.  Podsumowanie takich działań jest następujące:
-jeden model stormtroopera odkleił się od podstawki
-około 3-4 razy figurka odczepiła się od metalowej tacki
Biorąc pod uwagę długość i intensywność trwania testu uważam, że to wynik zaskakująco dobry. Jedynym elementem figurek, który może stykać się z innymi są podstawki, a te nawet gdy się porysują bardzo łatwo naprawić.

5. Podsumowanie

Transport. W tym miejscu torba Victory wypadła idealnie. Modele bardzo szybko pakuje się do środka, znacznie szybciej niż w przypadku gąbkowych opakowań. Ponadto torba jest wodoodporna, posiada przednią kieszeń. Brakuje mi w niej mniejszej, na krótszym boku, takiej na kości czy inne małe akcesoria. Jedyny zarzut jaki mam to fakt, że ścianki torby są wykonane z metalu, który nie posiada właściwości magnetycznych – jak mniemam jest to jakiś stop aluminium. Z tego powodu nie można przytwierdzić modeli bokiem, szczególnie takiego AT-ST, który ledwo mieści się do torby na stojąco.

Ochrona. Tutaj jest dobrze. Niestety gąbkowe torby czy opakowania firm takich jak Safe and Sound czy Feldherr radzą sobie po prostu lepiej.

Magazynowanie. Ten podpunkt również wypada wręcz idealnie. Na tackach mieści się bardzo dużo modeli, a w przeciwieństwie do gąbkowych zabezpieczeń torba A-Case potrafi wykorzystać całą swoją objętość na przechowywanie, bez marnowania zbędnego miejsca na grube ściany gąbki czy drewna.

Cena. Na stronie sklepu mała torba kosztuje 575 złotych, na kickstarterze trochę taniej ponieważ 100 dolarów – około 400 złotych. Czy to drogo? Tutaj każdy musi odpowiedzieć sobie indywidualnie. Inserty gąbkowe są znacznie tańsze, co nie znaczy, że są lepsze. Ja za swoją torbę do recenzji zapłaciłem około 300 złotych, uważam, że ta kwota jak i ta z kickstartera jest jak najbardziej rozsądna i uczciwa. Jedyne przed czym chciałbym przestrzec – A-Case Victory jest niewielki. Wolałbym dopłacić te 30 dolarów do większej walizki, ponieważ ten model jest po prostu za mały do Star Wars Legion, szczególnie, gdy grasz jako gracz imperialny z AT-ST w swojej armii. Ale tutaj jest moja wina – nie mierzyłem wcześniej modeli.

Czy polecam produkt patrząc przez pryzmat całokształtu? Zdecydowanie tak.