Essen 2018 – relacja

Eurosucharowe Essen dobiegło końca. 7 potężnych hal, setki stoisk i tysiące gier – tak w dużym skrócie opisałbym to wydarzenie. Była to moja pierwsza biznesowa, jak i ogólna wycieczka do tego miasta. Niemcy słyną z zamiłowania do brzydkich i suchych gier, pewnie dlatego właśnie one zdominowały to miejsce. Na szczęście można było znaleźć kilkadziesiąt ameritrashowych stoisk, gdzie entuzjaści figurek mogli poczuć się jak w niebie. Zanim napiszę co nieco o targach, zacznę od najciekawszego:

Trzy najlepsze premiery które nas czekają na KS

Miejsce 1 – Dark Rituals: Malleus Maleficarum

Miejsce pierwsze zajmują chłopaki od Dark Gate Games – czyli twórcy Vampire Hunter. Ich najnowszy prototyp to planszówka dla 2 do 5 graczy, gdzie jedna osoba będzie prowadzić „tych złych”, a bohaterowie będą polować na potwory. Czyżby nowy Descent? Na szczęście nie. Gra bazuje na dość mrocznym i gęstym klimacie dark fantasy, w którym łowcy czarownic będą robić wszystko, aby upolować trzy wiedźmy.

Rytuały przyzwania, klasyczna, ale momentami odświeżona mechanika znana z dungeon crawlerów oraz fantastyczne modele to atuty tej gry. Będziemy tworzyć mikstury, czarować, walczyć na śmierć i życie. O ile, osobiście nie przepadam za rozwiązaniem 1 vs wszyscy, o tyle w tym prototypie nie przeszkadzało mi to ani trochę. Urzekła mnie mechanika „ai” poruszania się potężnych sługusów wiedźm, którzy to nie zawsze będą posłuszni swoim paniom.

W grze obok bohaterów znajdziemy pomocnych wieśniaków, którzy po swojej śmierci zmienią się w straszne upiory. Ponadto, podczas eksploracji pomieszczeń gracze będą natykać się na drobne przedmioty, takie jak na przykład grzyby, z których będą mogli robić rozmaite wywary. Jest to bardzo klimatyczne rozwiązanie, ponieważ znajdowanie przegiętych broni leżących na ziemi jest już odrobinę nudne. Przygody bazują na scenariuszach, a tych ma być kilkanaście – czyli nie powinniśmy się szybko znudzić tą grą.

 

Vampire Hunters od tych samych tworców jest solidną grą, może nie „innowacyjną”, ale dającą sporo frajdy – o czym sami się za niedługo przekonacie. Coś czuję, że Dark Rituals też będzie niczego sobie.

 

Miejsce 2 – Dungeonology: the expedition

To jest coś czemu bardzo, ale to bardzo kibicuję. Najnowsza planszówka od tworców Black Rose – Ludus Magnus Studio. Mnóstwo lekkiego klimatu, bardzo fajne figurki, przyjemne dla oka grafiki, ale przede wszystkim – prosta mechanika. Osobiście należę do fanów Masmorry. Brakuje mi w mojej kolekcji krótkich gier, które będę w stanie skończyć podczas krótszej sesji.

W grze bohaterowie będą eksplorować świat w poszukiwaniu swojego nauczyciela jak i innych studentów. W planszówce tej gracze będą współzawodniczyć ze sobą (?), zdobywać nowe umiejętności i robić wszystko, aby zły „boss” ich nie odkrył. Mimo pięknej oprawy graficznej, mam pewne obawy co do regrywalności tytułu. W podstawowej wersji gry znajdziemy około 30 kafli terenu, tylko jednego głównego bosa i cztery postacie. Wygląda to więc dość marnie, ale kto wie – może coś źle zrozumiałem albo wydawca przygotował dla nas zastępy streach goali.

Mechanicznie bardzo fajnym rozwiązaniem jest „przemiana bohaterów” kiedy wpadną oni w furię. Wówczas to zyskują całkowicie nowe zdolności i statystyki. Taka transformacja, nie wiedzieć czemu, od razu skojarzyła mi się z reklamą snickersów – „głodny nie jesteś sobą”. Czy będzie to dobra gra? Ciężko ocenić, trzymam kciuki aby takową była! Podczas tych kilku tur gameplay wydawał się dość prosty i przyjemny.

Miejsce 3 – Reich Busters

Najnowsza gra od Mythic Games, twórców słynnej „Joasi Arc”. Kooperacyjna planszówka w której gracze będą polować na nazistów! Mechanicznie bez szału, ale w grze znajdziemy kilka ciekawszych rozwiązań – dla przykładu po natrafieniu na nazistę, jeżeli nie zabijemy go w odpowiednim czasie, może on wszcząć alarm i zwołać swoich kumpli. Idea wydaje się być dość ciekawa, bo dzięki temu to nie jest typowa gra o zabijaniu w stylu „Rambo”, a bardziej taktyczny pojedynek jak wyciąć w pień (i po cichu!) przeciwnika!

Dodajmy do tego mnóstwo kości, pełno plastiku i gotowe! Czy tyle starczy na kickstarterowy hit? Szczerzę wątpię, ale z drugiej strony ile znacie gier o zabijaniu nazistów bazujących na scenariuszach? Bękarty Wojny w odsłonie planszowej!

 

Essen – czy warto?

Na koniec dość długie podsumowanie mojego uczestnictwa w targach. Jak już wcześniej wspomniałem, byłem tam na wyjeździe firmowym. Niestety znalazłem tylko 5-6 godzin aby obejść całe targi w prywatnym celu. Ku mojemu zdziwieniu, było to wystarczająco czasu aby zobaczyć większość tego, co prawdopodobnie było warte zobaczenia. Targi w Essen to mekka eurosucharowych gier, gdzie fan plastiku taki jak ja, może się momentami nudzić. Firmy robiące klimatyczne planszówki są w mniejszości. Na całe targi może z 40 stoisk?

Grałem w kilka gier, lepszych i gorszych, szybszych i dłuższych, ale żadna nie wywołała u mnie efektu „łał”. Niestety część obecnych na Essen planszówek to odgrzewany kotlet lub nuda podniesiona do kwadratu. Wszystko to już było w takiej lub innej formie. Mam dziwne wrażenie, że rynek robi się coraz bardziej przesycony i coraz trudniej jest zaskoczyć zaawansowanego planszówkowicza. Osobiście (tutaj jestem świadom fali hejtu) uważam, że Essen to lekko przereklamowana impreza. Nowości praktycznie brak, gry są drogie – w sklepach można je kupić znacznie taniej, ludzi o dużo za dużo, momentami przemieszczanie się po targach było bardzo uciążliwe. Ogólnie rozmiar targów robi wrażenie, ale mam dziwne odczucie – że to jedyna rzecz która mnie zaskoczyła. Nienegowanym atutem jest również fakt możliwości porozmawiania z innymi twórcami, to jest coś czego „kupić” się nie da. Czy polecam Essen naszym czytelnikom? Tak, warto chociaż raz na własnej skórze zobaczyć jak duże jest to przedsięwzięcie, o ile mamy do wydania z 1500 zł na podróż i bilety, nie licząc samych cen planszówek.

 

Co jeszcze widziałem o czym warto wspomnieć:

Warstone – zręcznościowy mini bitewniak, który będzie lada moment na kickstarterze – wygląda bardzo ciekawie!!!

Big Trouble in little china – Ewidentnie nie mój klimat, w teorii są kości, jest dużo plastiku, jest historia ale całość kojarzy mi się z tandetą lat 80tych. Nie moja bajka.

Kung-Fu Zoo – Następna prosta „pstrykanka”, idealna na imprezy i rodzinne spotkania. Nie kupiłem tylko i wyłączenie ze względu na cenę.

Guards of Atlants – Gatunek cyfrowych MOB ma to do siebie, że są to gry dynamiczne. Planszówka ta na taką nie wyglądała, niestety. Może kiedyś ktoś z redakcji rozegra pełną partię i napiszę o niej coś więcej? Ja nie jestem w stanie po zobaczeniu „dema” gry.

Machina Arcana – Klimatyczna przygodówka na kartach? Kojarzy mi się bardzo z karcianym Horrorem od FFG. Jest na moim celowniku!

Dice Throne – Skirmishowa planszówka bazująca na walce pomiędzy bohaterami i rzucaniem kośćmi! Ewidentnie moje klimaty! Wygląda bardzo ciekawie, prosta, szybka i przyjemna.

One Punch Man – Mega przeciętna gra, ale uwielbiam anime!

Faceless – Santorini wersja dark? Logiczna planszówka, która mechanicznie z klimatem ma mało wspólnego. Recenzja wkrótce.

 

Czas na pełną galerię:

 

 

 

 

Niebawem na PrzyStole:

*Bez Faceless, to nie moje pudełko 🙂

  • Jacek Kupski

    Cześć, odkopię trochę artykuł.

    Ruszyła kampania dungeonology, napisałbyś coś więcej na czym polegała rozgrywka? Na ile ta gra mogłaby się sprawdzić w rozgrywce z wczesnoszkolnymi dzieciakami?

    Z góry dzięki za odpowiedź.

    • Hej,

      Niestety minęło tyle czasu, że ledwo to już pamiętam. Sama gra na pewno była łatwa, czy do przedszkolaka… Zależy pewnie od jego języka? Dodatkowym atutem na pewno jest losowość, która maluchom pozwala wyrywać 😉 Niestety z tego co kojarzę, gra to nie jest co-op, tylko 1 vs 1 vs 1 …